Myślisz sobie: ciąża to nie choroba, pokażę na co mnie stać, pracodawca to zauważy, doceni i po porodzie wrócę do pracy. Powodzenia.
Pracujesz bez zmian z ogromnym brzuchem, w najlepszej sytuacji, opartym o blat biurka, udowadniając sobie i innym, że jesteś niezastąpiona. Gdy odchodzą ci wody płodowe, jeszcze kończysz maila, bo klient musi dostać ofertę na wczoraj.
Ale się opłacało! Dostałaś świętą obietnicę, że po tej dziwnej przerwie w karierze jaką jest urodzenie nowego człowieka, możesz wrócić do firmy i będzie czekała na Ciebie praca.
Dopiero z czasem zauważasz drobne zmiany. Na twoim stanowisku jest już nowa osoba, lepsza, szybsza, młodsza i co najważniejsze, tańsza. Ty otrzymujesz biurko w kącie sali, z obowiązkami i płacą studenta na stażu. Ale wróciłaś do branży, to było Ci obiecane. Dlaczego narzekasz?