Tyle się mówi o tym, jak to fantastyczne jest mieć własną działalność, jak cudownie uwolnić się od podłego szefa, który wiecznie wymaga od ciebie więcej i więcej. Jasne, wizja samozatrudnienia i samowolki jest kusząca. Tylko prawda jest taka, że jeśli chcesz prowadzić firmę, która przynosi zyski, musisz od siebie wymagać jeszcze więcej, niż poprzedni pracodawca-tyran. Jeśli jesteś ambitną perfekcjonistką, z masą pomysłów i wiecznym: "mogłam to zrobić lepiej", to doskonale wiesz o czym mówię (piszę).
Będąc dla siebie szefową musisz popaść w pewnego rodzaju schizofrenię. Z jednej strony, musisz być dla siebie prawdziwą "bicz", która trzyma nad głową bicz i pogania do pracy, gdy za długo oglądasz głupie rysunki w internecie. Jako szef-wredota, musisz od siebie wymagać więcej niż od innych. I tylko samodyscyplina nie pozwoli Ci zapomnieć, że pomimo, iż przebywasz w domu, to tak naprawdę, jesteś w pracy (warto o tym też przypominać domownikom!).
Druga Ty, którą musisz być dla siebie będąc własnym szefem, to najlepsza przyjaciółka. Jako szef-przyjaciel, musisz chwalić siebie za dokonania, za rozwój, za mądre decyzje. Musisz być dumna z tego co osiągasz ciężką pracą, bo jeśli stracisz wiarę w siebie i w to co robisz, to cały misterny plan pójdzie w...
I najważniejsze. Będąc swoim szefem, nie możesz rzucić wypowiedzeniem i odejść zadowolona trzymając firmowy kubek i podkradzione spinacze.
Ten szef, czyli Ty, wie o tobie wszystko, zna twoje słabe punkty i możliwości. Więc lepiej mu nie podpadaj i zrób wszystko, żeby był zadowolony :)