Polak na poczcie

Tekst na rysunek powstał na poczcie. A dokładniej w kolejce na poczcie, długieeeej kolejce ciągnącej się aż do drzwi. I co ciekawe, choć sytuacja wyglądała beznadziejnie, atmosfera była całkiem przyjemna :)


Plan był taki: szybka wysyłka paczki (swoją drogą nagrody w pokreślonym konkursie na Dzień Kobiet ;) ), szybkie zakupy i wracam ogarniać zaległości w domu. Mała osiedlowa poczta, zazwyczaj max 4 osoby, myślę więc: "Elegancko, w 35 minut jestem z powrotem". Tymczasem już moje wejście do budynku poczty zwiastowało kłopoty, gdy wchodząc uderzyłam drzwiami ostatnią osobę z kolejki. Na schodach stało 3 facetów, w oddali 2 inne osoby, a odległy początek kolejki znikał gdzieś za rogiem. "Polegnę...qwa mać" - pomyślałam i już z pulsującą żyłą na czole zaczęłam rozpinać kurtkę. W między czasie doszły jeszcze 2 osoby i co ciekawe, żadna nie wyszła. Zrezygnowana oparłam głowę o ścianę, przysłuchując się rozmowie dwóch facetów ze schodów. I co ciekawe, nie było to narzekanie. To była wesoła rozmowa na temat beznadziejnej sytuacji w jakiej wszyscy byliśmy. 
Jeden z nich opowiadał, że to jego 3 podejście w tym tygodniu, że za każdym razem jak zaglądał na pocztę, był na niej tłum ludzi. Drugi dopatrywał się pozytywów naszego stania, że można wreszcie lepiej poznać sąsiada, porozmawiać, zaprzyjaźnić się. Do rozmowy dołączyła kobieta, że fajnie gdyby tu jeszcze sklep otworzyli, można by było zrobić od razu zakupy na obiad. Po chwili do budynku wszedł kolejny facet, jak się okazało, znajomy tego od wesołej rozmowy. Szybko podzielili się swoimi doświadczeniami z nieudaną wysyłką paczki i zaczęli rozmawiać o rodzinie i "co tam u nich". 
Patrzyłam na nich ze zdumieniem. Oni wszyscy byli zadowoleni. Z jednej strony spotkali się starzy znajomi. Za mną dwie babki już zdążyły się umówić na kawę. Zupełnie jakby nikomu nie przeszkadzało, że od pół godziny stoimy w kolejce i nawet nie widzimy ile osób jest jeszcze przed nami. Szok! Ale taki pozytywny szok, bo to nie byli marudni Polacy, obmyślający do kogo napisać skargę i wyklinający na pracownice poczty.  Ci ludzie zwyczajnie przyjęli sytuację w jakiej się znaleźli i nikt nie posyłał spojrzeń pełnych jadu i nienawiści. Ba! Niektórzy nawet zaczęli wspominać czasy kolejek PRL-u. Można powiedzieć, że całkiem przypadkowo, trafiałam na przyjemne spotkanie, wesołych ludzi, którzy bez nerwów i roszczeń potrafią spędzić czas z obcymi ludźmi. 
Tak więc nie traćmy wiary w nasz naród! Takie cuda mogą zdarzyć się nawet na poczcie :)