Magia świąt i awantura o grosza

Święta. Miłość, dobroć, ciepło serduszek i potok życzeń. Radosna melodia z głośnika, w koszyku radosny czekoladowy bałwanek, a przy kasie, żar bożonarodzeniowej...awanturki. Rok w rok, ciągle to samo. "Co tak wolno?!", "Co się Pan pcha?!", "Ja tu miałam zajętą kolejkę". I tylko patrzysz w smutne oczy karpia, który podobnie jak Ty, odlicza czas, kiedy to wszystko się wreszcie skończy.
blog z rysunkami


Nigdy nie pracowałam na kasie, nie wiem co to znaczy, mogę się tyko domyślać. Jednak doskonale znam różnicę, pomiędzy "prawami konsumenta", a zwykłym buractwem, hodowanym na szerokim gruncie. Wyżyć się za nieudane życie można na każdym: na kasjerce w banku, kierowcy autobusu, kelnerze, pielęgniarce. Możesz taką osobę upodlić, wygarnąć jej, jak bardzo jesteś niezadowolony z oferowanej usługi, jak beznadziejnie to wszystko jest zarządzane i że firma właśnie zyskała niezadowolonego Klienta. Serio? I co ich to obchodzi? Po pierwsze oni mają w dupie, że jesteś niezadowolony, możesz nigdy więcej nie przychodzić (oby!), to przecież nie ich firma. Po drugie, jak Ci mają pomóc głupcze? Czy to kierowca ustala ceny biletów? Czy pielęgniarka ustala, że na zmianie jest okrojony skład personelu? Jak już musisz się sadzić i informować innych o swoim niezadowoleniu (które, przypomnijmy, NIKOGO nie interesuje), to uderzaj do góry. Oni też Cię zleją, ale odczep się od szeregowego pracownika, on i tak ma najgorzej w hierarchii firmy, nie potrzebuje jeszcze Twojego jadu.
Bądźmy dla siebie ludzcy. Albo inaczej - nie bądźmy żałośni. Ja też robię miny jak trafiam do najwolniejszej kolejki świata, obsługiwanej przez osobę do przyuczenia. Czuję jak ogarnia mnie fala frustracji, ale nie wyobrażam sobie, żeby zza czyiś pleców (niby oficjalnie, niby z przyczajki) krzyknąć: "Co tak wolno, pośpiesz się Pan!". Ale inni nie mają z tym problemu i nie mogą się wręcz oprzeć pokusie. I oto zrugałeś kasjera, ktoś obok Ci przytaknie, poklepie po plecach i już możesz poczuć się jak Król. Król Buractwa.